Igranie z ogniem, czyli w Sejmie o koronawirusie

Z epidemią jest jak z każdą klęską żywiołową - jeżeli rząd stanie na wysokości zadania, jeżeli nie będzie przypadków śmiertelnych, to splendor spłynie na obóz władzy.Gdyby jednak epidemia wymknęła się spod kontroli wina będzie rządu. Przykładowo rząd Wietnamu wyszedł z próby obronną ręką - wszyscy zakażeni koronawirusem, a było ich raptem kilkunastu - zostali wyleczeni. Media ogłosiły sukces. Rząd Włoch wypadł trochę gorzej - kilkaset zakażeń i są przypadki śmiertelne.

W Polsce jak dotąd żadnego przypadku zachorowania wywołanego tym wirusem nie zanotowano. Dlatego wydaje się, że debata o ewentualnej epidemii jest dość wygodna dla rządzących, bo można pochylić się z troską nad obywatelami, bez ryzyka ataków, że coś zrobili źle. Dla obozu władzy, którego wizerunek został dopiero co został nadszarpnięty historią o 2 mld zł dla mediów publicznych, które opozycja chciała przekazać na onkologię, to wymarzona okazja żeby trochę poprawić swój PR.

Poza tym dostarczenie obywatelom informacji jak mają się zachować gdy wirus już dotrze do Polski rzeczywiście ma sens. Tym bardziej, że media są pełne doniesień o koronawirusie i powoli zaczyna rozkręcać się histeria na tym tle. Nie wiadomo tylko czy akurat debata sejmowa jest najlepszym sposobem na propagowanie zachowań prozdrowotnych.

Poza tym opozycja, gdy już zacznie debatować na temat koronawirusa, bardzo łatwo może przejść do dyskusji na temat wspomnianych 2 mld zł, a to akurat nie jest wygodny temat - ani dla prezydenta ani dla obozu rządzącego. Tym bardziej, że Andrzej Duda ciągle nie zdecydował co zrobi z ustawą o dotacji dla mediów publicznych - czy podpisze ją czy zawetuje. Zatem na pewno będzie o to indagowany z trybuny sejmowej. No chyba, że zamierza podczas debaty ogłosić, że nie podpisze tej ustawy, to wtedy efekt, który osiągnie będzie o wiele lepszy niż weto gdzieś w zaciszu gabinetu.

Czytaj też:
Koronawirus. Andrzej Duda zaapelował o specjalne posiedzenie Sejmu